Dzień z życia początkującej pisarki


Jest przepiękna sobota, aż chce się wyjść na spacer. Nie ważne że na niebie białe chmury pędzą z zawrotną prędkością i wróżą nadejście deszczu. Lecz nie dzisiaj, dzisiaj nie mogę iść na spacer, dzisiaj muszę napisać kolejne strony jeśli chcę w końcu skończyć powieść. Czasami mam dość, ale nie przestanę.

Włączam laptop, idę do kuchni, nastawiam wodę - przecież pierwsza kawa nie zrobi się sama. Notes leży koło ręki, otworzony na stornie gdzie świat przenosi mnie do fabuły książki. Notorycznie pokreślone nowe pomysły, przecież kiedyś znajdę właściwy koniec. Drobnym maczkiem opisany każdy bohater, z najmniejszymi drobiazgami, przecież muszę pamiętać czy ona miała niebieskie oczy czy brązowe, a on włosy blond czy czarne.

Czajnik oznajmia, że woda jest gotowa, zaparzam kawę i siadam do klawiatury. Zanurzam się w świat zupełnie inny od tego w którym jestem. Muszę wsiąknąć w inne życie by oddać słowami wszystkie emocje. Palce tańczą po klawiszach, opisują historię która przed chwilą nie istniała. A teraz na światło wychodzi coś wyobrażalnego. Dla mnie minęła chwila jednak w rzeczywistości jest kilka godzin do przodu, a kawy dawno nie ma. Idę zrobić kolejną, a może to już piąta? Chyba zaczynam swoją destrukcję pijąc coraz więcej tego trunku.

Siadam zastawiając się czy bieg historii jest właściwy, coś mi nie pasuje, czytam po raz enty ten sam akapit, potem jeszcze raz cały rozdział. Coś jest nie tak. Jak za sprawą czarodziejskiej różdżki znika cały tekst - kasuje to co przed chwilą napisałam. Zaczynam od nowa. Przecież to normalne. Znowu zasiadam nad klawiaturą i kreuję wymyśloną rzeczywistość. Kolejne linijki tekstu pojawiają się, lecz tym razem zatrzymuję się co jakiś czas. Czy on miał skręcić w lewo czy prawo? Przecież nie mogę pomylić biblioteki z księgarnią. A ona to miała iść teraz do niego? Gdzie mieli się spotkać? Bo przecież to musi mieć sens!

Krzyczę w myślach, sprawdzam notatki, strzępki dialogów, tysiące zdań rozpisane w podpunktach tworzących fabułę. Wracam do pisania, teraz już wiem, że właśnie tak mieli się poznać. Kolejny rozdział napisany, kolejna kawa wyparowała. Następny rozdział, następna kawa i tak do chwili gdy orientuję się, że zrobiło się ciemno.

Spojrzałam na zegarek - jak to możliwe że już jest dwudziesta? Chwilowy szok mija i szybko zdaję sobie sprawę, że własnie tak jest gdy piszesz swoją pierwszą powieść. Bo chcesz szybko skończyć, bo chcesz aby była dobra, bo chcesz aby ujrzała światło dzienne - sprawdzasz każdy szczegół, nie chcesz się pomylić, tworzysz dialogi jak z ulicy bo przecież musi być realnie, dużo się uśmiechasz bo przecież humor to najlepsze narzędzie w książkach, i ukrywasz ważne elementy bo powieści muszą mieć tajemnice do odkrycia - robisz to z pasji do pisania i tworzenia czegoś nowego, czegoś twojego.

Jestem zmęczona ale i zadowolona, czas odpocząć. Wyłączam laptopa, jutro też jest dzień, kolejny dzień w życiu początkującej pisarki, która robi to wszystko z uśmiechem na twarzy bo chce spełnić swoje marzenie.

A ty co robisz aby twoje marzenie się spełniło?
Obsługiwane przez usługę Blogger.