Szalenie szalone szaleństwo

12 października

Jak bardzo dziwne jest to, że mija już drugi tydzień października a ja nadal mam szalony czas. I nie zapowiada się aby przestało być szalenie. Uświadamiasz sobie to dopiero gdy na głowę zwala ci się kilka spraw na raz. A jeden z punktów w małych celach był o spokoju, i guzik mi z tego wyjdzie. Co gorsza nie zapowiada się aby to szaleństwo ustąpiło. Dlaczego? Otóż...

Nie wiem kiedy właściwie zleciały te ostatnie dni, to dziwne ale niby nie mam pracy a nigdy nie mam czasu. Jednak w tym jest trochę sensu i teraz pewnie myślicie, że oszalałam. Może. Jednak, dostałam małą pracę i od 24.10 będę jak polski obywatel, porządny, dorosły człowiek chodzić do roboty. Dlatego ostatnie szalone dni to załatwianie papierkowych spraw, i lekarzy, i czegoś tam jeszcze. A dodatkowo okazało się, że wysyłają mnie na szkolenie do Warszawy w tą niedzielę (szkolenie mam w poniedziałek ale muszę jechać wcześniej).

Jeśli ktoś ma ochotę spotkać się, pisać śmiało. Ale ostrzegam że nie wiem na którą zajadę bo jadę samochodem. Pewnie będzie to późne popołudnie albo wieczór =]  (pisać na fb)

Co ciekawsze, padł mi laptop i jest w naprawie dlatego też nie było wczoraj posta, a dzisiaj nadaję z laptopa taty. Tak na szybko, tak na krótko, bo zaraz znowu wychodzę. Oprócz spraw około "pracowych", mam też prywatne którymi trzeba się zająć. Jeden plus z tego wyszedł (z braku swojego laptopa), zabrałam się wieczorami za swoją książkę. Jupi! Małe sukcesiki są. Co prawda, zajmie mi to jeszcze trochę czasu, a pewnie odzyskam na dniach lapa, więc może i przed wcześnie się cieszę? Nevermind

Co jednak można poradzić? Ciekawi co jeszcze można zrobić bez laptopa? (tak, to straszna rzecz żyć bez swojego lapa). Otóż, można dojść do wniosku, że skoro teraz mam pracę, mam plany związane z książką, mam też bloga którego nie zostawię, to nie będę miała czasu na nic. A konkluzja jest taka że - muszę zrezygnować z większości seriali, bo po prostu nie będę miała na nie czasu. Znowu redukcja do minimum. Już teraz w tym szaleństwie nie jestem na bieżąco. To smutne, ale takie prawdziwe.

Nie wiem jak wam mija czas, ale u mnie to jest istne szaleństwo. Ale o czym ja wam mówię, przecież sami widzicie (po mojej plątaninie słów w poście). A jeszcze zaczynam się stresować, bo powrót z Wawy będzie pociągiem. Ja. Pociąg. Sama. Oboziuboziuniedamrady. Nie lubię być sama w obcym mieście szczególnie, że będę miała tylko godzinę aby skończyć szkolenie i dostać się na właściwy peron.

Musze pomyśleć o czymś innym, tylko o czym skoro jutro mam dentystę. Ah te moje szalenie szalone szaleństwo, daje się we znaki.
=]
Obsługiwane przez usługę Blogger.