Odpędzić koszmary budząc się na życzenie

10 grudnia

Śnił mi się koszmar. Z zamkniętymi oczami starałam się przezwyciężyć strach. Czułam, że coś za chwilę nadejdzie - coś jakby koniec, koniec wszystkiego. Byłam przerażona a zarazem zafascynowana tym, że za chwilę dowiem się jak to jest - jak to jest umierać.

Obudziłam się. Nie miałam syndromów nocnych koszmarów. Nie zlał mnie zimny pot, serce biło swoim rytmem, nawet byłam wyspana. Miałam wrażenie że byłam na to gotowa. Ale się obudziłam, jakbym wiedziała że wystarczy podjąć decyzje - dobrą lub złą, ale jednak decyzję która była moja.

Wybrałam. Sama zdecydowałam czego chcę i nie myślałam o tym, stało się. Czy sami potrafimy kreować swoją rzeczywistość? Czy sami potrafimy decydować co jest dla nas lepsze, decydować w aspektach naszego życia które nie do końca są zależne od nas - jak oddychanie? Ja najwidoczniej potrafię. Przynajmniej w tym przypadku. 

Gdy śnią mi się koszmary i nie chcę już w nich uczestniczyć potrafię sama się wybudzić. Za każdym razem. 
I nie ważne która jest w nocy godzina. Nie ważne czy śpię snem głębokim czy nie - potrafię sprawić że mój organizm się obudzi. Koszmary to straszna sprawa, nie każdy je wytrzymuje, budzi się rano i ma wrażenie że zaraz eksploduje płaczem, histerią, dostanie zawału lub coś gorszego. A to tylko koszmar, sen który nigdy się nie spełni, bo albo jest metaforą naszych lęków, sytuacji, zdarzeń - albo się już wydarzyło i nie mamy na to wpływu.

Nie wiem jak się tego nauczyłam, czy w ogóle mogłam się tego nauczyć, ale jestem wdzięczna że potrafię zmusić organizm do otworzenia oczu, do zrobienia "stop" w trakcie nocnego seansu. To jest coś za co będę dziękować do końca życia, albo i jeszcze dłużej.

Jednak szkoda że nie potrafię w ten sposób zrobić z rzeczywistością. Po prostu obudzić się z tego koszmaru. Sprawić, że sprawy jakie się teraz toczą znikną. Bo myśl że wystarczy otworzyć oczy nie zadziała - nie teraz, nie w tej rzeczywistości. A szkoda, było by łatwiej. Nieprawdaż? 
Obsługiwane przez usługę Blogger.