Szalone dwa tygodnie

26 kwietnia

Ostatnie dwa tygodnie to istne szaleństwo. Można by z tego nakręcić tanią komedię kryminalną. Sama nie wiem czy chcę się dzielić swoim życiem w necie, czy tylko pisać o tym jak inni mogliby cieszyć się swoim życiem. Bardzo często wracam do tego czego już nie ma. I żałuję jak to wszystko się potoczyło. Jestem w blogosferze już chyba z ponad 10 lat, a nadal nie mam miejsca które przetrwałoby lata. Brakuje mi dawnego bloga, dawnych wpisów - skasowałam je nieodwracalnie bo myślałam, że nowy strat będzie lepszy dla mnie - nie był.

Nie macie czasami tak, że mimo iż coś robicie to czujecie, że to nie jest wasze, tzn. nie jest wami tylko piszecie pod publikę? Któregoś razu przechodząc z bloga na bloga, znalazłam bardzo fajny blog w którym pierwsza notka mówiła mniej więcej tak "zrezygnowałam z bloga który miał być znany, brakowało mi danej blogosfery, wróciłam do zwykłego bloga z prostym szablonem" - nie dosłownie tak ale takie było przesłanie. Autorka bloga przestała gonić za tym całej "fejmem" wróciła do bloga, takiego który każdy kochał, zwykłego, ze swoim zdaniem i myślami. Do czego zmierzam? Sama nie wiem, wiem tylko jedno - blogosfera się rozwija, a każdy nowy bloger myśli tylko o zarabianiu na blogu, bo to przecież łatwe prawda? Tak myśli - ale co on wie. Blogowanie to pasja, ciężka praca, i godziny poświęcone na klikaniu w klawiaturę. Nie dla pieniędzy - dla przyjemności, frajdy, zabawy dzielenia się myślami.

Tak jak pisałam ostatnie dwa tygodnie to istne szaleństwo. Nie tylko w moim kolejnym rozważaniu o blogach ale także w życiu prywatnym. Miałam kilka rozmów o pracę, kilka rozmów o staże, ale z żadnej nic nie wynikło, nie wiem co ze mną jest nie tak. Przecież ja chcę dostać pracę. Ale z rozmowy na rozmowę mam wrażenie że świat sobie ze mną pogrywa - chyba wie, że najbardziej na świecie marzy mi się pisanie. I chyba tylko dlatego zmusza mnie bym usiadła przy klawiaturze i w końcu skończyła tę moją książkę. Myślę, że chyba ma rację bo najwyraźniej do niczego innego się nie nadaje.

Nie było postu w poniedziałek ponieważ w niedziele się rozchorowałam, tak bardzo że nie mogłam nawet wstać z łóżka. W pierwszej chwili myślałam, że to tylko zatrucie pokarmowe, ale chyba nabawiłam się grypy żołądkowej. A niestety tym razem nie udało mi się przyszykować jakiegoś postu na zapas.

Wyszło mi nawet całkiem długie to gadanie o niczym. Szalone dwa tygodnie to przede wszystkim szykowanie świąt, później szalony maraton po rozmowach kwalifikacyjnych, następnie wielka impreza rodziców, a na koniec mega niemiła choroba. Mam nadzieje, że to koniec szaleństwa. A nie czekajcie, jeszcze majówka. ^-^
Obsługiwane przez usługę Blogger.